Józef Roth - projekt interdyscyplinarny
Data publikacji: 26.06.2012
Na projekt interdyscyplinarny dotyczący Józefa Rotha składają się następujące wydarzenia:
15.09 SOBOTA
Józef Roth - pierwsza odsłona | FILM + SPOTKANIE
HOTEL SAVOY | PRAPREMIERA POLSKA
17.09 PONIEDZIAŁEK
"Legenda o świętym pijaku" | FILM
HOTEL SAVOY | PRZEDSTAWIENIE
18.09 WTOREK
HOTEL SAVOY | PRZEDSTAWIENIE
22.09 ŚRODA
Marsz Radetzkiego | FILM
Mit habsburski Józefa Rotha | SPOTKANIE + UCZTA
15.09 SOBOTA
Józef Roth - pierwsza odsłona | FILM + SPOTKANIE
HOTEL SAVOY | PRAPREMIERA POLSKA
17.09 PONIEDZIAŁEK
"Legenda o świętym pijaku" | FILM
HOTEL SAVOY | PRZEDSTAWIENIE
18.09 WTOREK
HOTEL SAVOY | PRZEDSTAWIENIE
22.09 ŚRODA
Marsz Radetzkiego | FILM
Mit habsburski Józefa Rotha | SPOTKANIE + UCZTA
Generacje
JÓZEF ROTH
1894 - 1939
JÓZEF ROTH
1894 - 1939
Tren dla Europy Środkowej
„Miasto, w którym się urodziłem, leżało we wschodniej Europie, na wielkiej, rzadko zaludnionej równinie. Na wschód ciągnęła się w nieskończoność. Od zachodu zamykał ją niebieski łańcuch wzgórz, widoczny jedynie w pogodne dni lata. W moim rodzinnym mieście mieszkało z dziesięć tysięcy ludzi. Trzy tysiące z nich było obłąkanych, choć niegroźnych dla otoczenia. Łagodne szaleństwo otaczało ich niczym złoty obłok. Zajmowali się swoimi sprawami i zarabiali pieniądze. Pobierali się i płodzili dzieci. Czytali książki i gazety. Martwili się tym, co działo się na świecie. Rozmawiali we wszystkich językach, jakimi posługiwała się bardzo mieszana ludność naszej krainy.” / z opowiadania Poziomki / Miasto nazywało się Brody, było na obszarze Galicji miejscowością graniczną pomiędzy Cesarstwem Austro – Węgier i Rosją. Józef Roth, jeden z najważniejszych pisarzy dwudziestowiecznej literatury, urodził się w nim 4 września 1894 roku jako jedyne dziecko Marii Roth z domu Grübel. Przyszły pisarz, skłonny do mitotwórstwa, na temat swojego pochodzenia, a nawet daty urodzenia, w ciągu swojego życia, podawał sprzeczne fakty. Jedną z dat, w kolizji z dokumentami, był 2 września. Co do matki, raz określał ją jako Ukrainkę „ o mocnej, konkretnej budowie słowiańskiej. Bardzo często śpiewała ukraińskie pieśni, ponieważ była bardzo nieszczęśliwa”, jak pisał w liście do wydawcy i przyjaciela, Gustawa Kiepenheuera /, innym razem twierdził, że była rosyjsko – polską Żydówką. Wiadomo na pewno, że była urodzoną brodzianką, córką kupca, który zajmował się, według określenia epoki, handlem sukiennym, drugim z siedmiorga rodzeństwa. W 1892 roku zaręczyła się z Nachumem Rothem, przedstawicielem firmy zbożowej w Hamburgu, która miała swoje magazyny w Katowicach.. Tam zabrał swoją narzeczoną / „prawdopodobnie po to tylko, by mnie spłodzić”, jak pisał Roth w cytowanym liście /. Wiadomość, iż człowiek, któremu powierzył prowadzenie filii na Śląsku, sprzeniewierzył towar i dopuścił się przestępstwa, doprowadziła Nachuma Rotha do choroby psychicznej. Znalazł się najpierw w zakładzie psychiatrycznym, a następnie przekazano go krewnym z Rzeszowa, gdzie, nie odzyskawszy zdrowia, umarł w 1910 roku. Według innych źródeł, miał się tam powiesić. Czy tak jednak było, trudno powiedzieć z braku pewnych informacji. Sam pisarz nie tylko nie ułatwiał rozwikłania swojej genealogii, a przeciwnie, rozpuszczał sprzeczne wieści. Raz mawiał: „Jestem naturalnym synem polskiego hrabiego, który miał z moją matką krótkotrwały romans.” Przy innej okazji twierdził: „Jestem nieślubnym dzieckiem wysokiego urzędnika państwowego w Wiedniu.”, by w kolejnym liście napisać: „Jestem synem austriackiego pracownika kolei (wcześnie emerytowanego i zmarłego w domu starców)”. Te sprzeczne informacje są tyleż potwierdzeniem skłonności mitotwórczych przyszłego pisarza, ile unaoczniają obecność głębokiego kompleksu nieobecności ojca w dzieciństwie, co znajdzie swoje odbicie w twórczości Józefa Rotha. Mimo tego braku dzieciństwo autora „Hioba” nie było ani smutne, ani nie upływało w niedostatku. Mieszkał z matką i dziadkiem w domu wuja, krawca Kalmana Ballona, którego głównym zajęciem było szycie mundurów dla oficerów miejscowego garnizonu. Wzrastał w mieszanym żydowsko-polsko-ukraińsko-niemieckim środowisku / jak później napisze: „Miasto posiada dwa kościoły, jedną synagogę i około czterdziestu małych domków modlitwy.” / Ta mieszanina społeczna, religijna i językowa miała decydujący wpływ na uformowanie się osobowości Rotha, na ukształtowanie się problematyki, którą podejmie w swoim pisarstwie. Z tego okresu pochodziła również znajomość języka polskiego, którego nie zapomniał do końca życia i w którym napisał pierwsze wiersze. Nauczył się go zarówno w kontakcie z rówieśnikami, jak i w szkole, gdzie uczono po niemiecku, polsku, a w niektórych okresach także po hebrajsku. Do jego podstawowej edukacji należała również nauka gry na skrzypcach. W rodzinnych Brodach uzyskał także gruntowne, na wysokim poziomie średnie wykształcenie. W niemieckim gimnazjum, jedynym obok Lwowa na terenie Galicji, wykładowcą historii literatury polskiej, który szybko poznał się na talencie Rotha był Max Landau, podsuwający odpowiednie lektury. Z tego wczesnego okresu datuje się między innymi trwała fascynacja twórczością Heinego. Otrzymując w maju 1913 roku świadectwo dojrzałości, świeżo upieczony maturzysta znał łacinę, niemiecki, polski, rosyjski, ukraiński, trochę hebrajski oraz jidysz. W przyszłości opanuje jeszcze francuski. Okres inicjacyjny w Brodach był determinujący dla przyszłego pisarza. Nauczył go życia w społeczeństwie wielokulturowym, wielojęzycznym, a życie na pograniczu stanie się głównym miejscem akcji jego książek. Jesienią tego samego 1913 roku Roth dokonał immatrykulacji na Uniwersytecie we Lwowie, ale już w grudniu na dalsze studia przeniósł się do Wiednia. Nie znane są pobudki tej decyzji. Najprawdopodobniej wtedy właśnie dokonał rozstrzygnięcia o języku niemieckim jako głównym języku jego artystycznej wypowiedzi. Na uczelni we Lwowie od 1871 roku językiem wykładowym był polski i to prawdopodobnie przesądziło o zmianie miejsca zdobywania wiedzy. Zamiar pogłębiania znajomości języka i literatury niemieckiej mógł się zrealizować znacznie lepiej w stolicy cesarstwa niż w mieście, które przygotowywało się do powrotu do Polski. Przy okazji warto dodać, że w czasie krótkiego pobytu we Lwowie, Roth zdążył się zaprzyjaźnić z Heleną Szajnochą, siostrą barona Józefa Schenka, ostatniego ministra sprawiedliwości w rządzie cesarza Franciszka Józefa, żoną profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, geologa Władysława Szajnochy / syna sławnego historyka Karola /. Wielka dama stała się dla pisarza autorytetem, alternatywą matki, partnerem w podejmowaniu życiowych decyzji. Na uniwersytecie wiedeńskim na wydziale filozofii przez sześć semestrów studiował Roth germanistykę. Już na początku studiów zaprzyjaźnił się z kolejnym istotnym lwowianinem w swoim życiu. Był nim Józef Wittlin, ważny dla polskiego międzywojnia pisarz, ale i przyszły najwybitniejszy tłumacz i propagator twórczości Rotha w polszczyźnie. Przybywając do Wiednia, autor „Marsza Radetzky’ego” osiągał stolicę cesarstwa, którego czuł się członkiem. Bycie Austriakiem stanie się jego swoistym wyznaniem wiary. Sam Wiedeń na przełomie wieków aż do wybuchu wojny światowej jest prężnym ośrodkiem życia kulturalnego. Tu tworzą wówczas Hugo von Hoffmanstahl i Artur Schnitzler. Wybitną umysłowością, nie tylko publicystyczną, jest Karl Kraus. W muzyce to okres sukcesów Gustawa Mahlera i dojrzewającej rewolucji estetycznej, którą przygotowuje tzw. szkoła wiedeńska, czyli Arnold Schönberg, Alban Berg i Anton Webern. Wiedeń to wtedy miasto secesji i psychoanalizy, Gustawa Klimta i Zygmunta Freuda. Miasto wspaniałych teatrów, świetnych czasopism i legendarnych kawiarni. Ten złoty okres naddunajskiej stolicy przerywa w 1914 roku wybuch pierwszej wojny światowej. Doprowadzi ona do rozpadu cesarstwa austro – węgierskiego, a Roth utraci swoją mityczną krainę. Opis agonii imperium Habsburgów stanie się jego wiodącym tematem, a on sam jego największym piewcą. Jeszcze po latach będzie pisał: „…jestem absolutnym patriotą austriackim i kocham resztki mojej ojczyzny jak rodzaj relikwii.” W przeciwieństwie do wielu austriackich i niemieckich pisarzy, Roth był do wojny nastawiony wrogo. Podobnie jak Wittlin brał udział w zajęciach uniwersyteckich, deklarując się jako pacyfista, odczuwający empatię z cywilną częścią społeczeństwa, najbardziej narażoną na skutki działań wojskowych. Kiedy jednak okazało się, że większość kolegów odeszła do wojska, a na uczelni pozostała tylko garstka studentek, obaj młodzi pisarze w trzecim roku wojny zgłosili swój akces do armii. Rotha skierowano najpierw do jednostki na Węgrzech w celu przeszkolenia, potem czas jakiś spędził w batalionie feldjegrów w samym Wiedniu, by w końcu znaleźć się na froncie wschodnim w swojej rodzinnej Galicji. Szczegóły jego udziału w wojnie owiane są tajemnicą, jak wiele okresów w życiu Józefa Rotha. I tak jak w innych wypadkach, na temat swoich przeżyć w wojsku rozsiewał później sprzeczne opowieści. Raz pisał, że był sześć miesięcy w niewoli rosyjskiej, skąd uciekł, aby przez dwa miesiące walczyć w Armii Czerwonej, a wreszcie zbiegł stamtąd i powrócił do kraju. W innej wersji , że powrócił do kraju w randze porucznika, podczas gdy według dokumentów osiągnął tylko stopień podchorążego. Jedno nie ulega wątpliwości. Wojna stała się dla niego, jak dla całego pokolenia, wielkim przeżyciem na progu dojrzałości, kształtującą wiedzę o życiu i ludziach. Jak pisał w liście do rodziny: „Ta straszna wojna uciszyła całkowicie naszą młodość. Jeżeli ją przeżyjemy, będziemy ludźmi w pełni dojrzałymi.” Doznania tego czasu znalazły odbicie w pierwszych próbach poetyckich, które stoją u początku jego aktywności literackiej. Niewiele z nich zostało ogłoszonych w prasie. Większość spośród ocenianych na 150 wierszy Rotha wśród jego rozlicznych życiowych wędrówek zaginęła. Nie była to zresztą twórczość wybitna i nie ona zapewniła pisarzowi miejsce w historii literatury. We wczesnych wierszach widać nawet wpływ Młodej Polski, nieco późniejsze są rezultatem oddziaływania poezji Heinego, ekspresjonizmu i coraz bardziej modnego wtedy Hermanna Hessego. Co ciekawe, wśród niewielu zachowanych liryków, jest jeden napisany po polsku:
Królewna moja idzie przez łąki,
Nad kwieciem się pochyla
I zbiera małe dzwoneczki lila
Te blade polne dzwonki. /…/
Nad kwieciem się pochyla
I zbiera małe dzwoneczki lila
Te blade polne dzwonki. /…/
Po wojnie Roth wraca do Wiednia. Podejmuje pracę jako dziennikarz w gazecie „Der Neue Tag”. Trzeba od razu dodać, że dziennikarstwo stanie się odtąd podstawowym środkiem wypowiedzi i głównym źródłem jego utrzymania. Dla powojennej Europy jest to trudny czas. Euforia pokoju prędko ustępuje strachowi bezrobocia, kłopotom gospodarczym, czarnemu rynkowi, niedostatkom gazu i elektryczności. Są one tematami stałych felietonów, które Roth pod pseudonimem Josephus publikuje w cyklu „Wiedeńskie symptomy”. Jest najmłodszym członkiem redakcji, do której należy m.in. Egon Erwin Kisch. Gazeta ma lewicową orientację i takie też są zapatrywania Rotha w tym okresie. Szybko osiąga on wysoką pozycję na dziennikarskim rynku. Po opuszczeniu redakcji „Der Neue Tag” publikuje swoje teksty w „Berliner Börsen-Courier”, a następnie w centralnym organie Socjaldemokratycznej Partii Niemiec „Vorwärts”. Biografia Rotha ulega przyśpieszeniu. Zmiany następują również w jego życiu prywatnym. Najpierw pokonana przez nowotwór w wieku pięćdziesięciu lat we Lwowie odchodzi matka. Zaraz potem w tym samym 1922 roku pisarz żeni się z poznaną przed dwoma laty Friederike Reichler. Małżeństwo nie będzie jednak szczęśliwe. Po kilku latach wyjątkowej urody żona Rotha zacznie chorować, najpierw na ostrą anemię, potem ulegnie chorobie psychicznej. Schizofrenia doprowadzi ją do leczenia zamkniętego w wielu zakładach, z których ostatnim będzie sławny wiedeński Steinhof, gdzie w końcu w 1940 roku stanie się ona ofiarą eutanazji, dokonanej przez nazistów po anschlussie. Po rozpoczęciu współpracy z „Vorwärts” Roth przenosi się na prawie dziesięć lat do Berlina. Tam zresztą nastąpi rozejście z socjalistami i porzucenie lewicowych poglądów. Myślenie Rotha staje się coraz bardziej konserwatywne, a w końcu wręcz monarchistyczne. Jedyne panaceum polityczne autor „Hioba” będzie widział w restytucji panowania Habsburgów. Swoje poglądy będzie wyrażał w kolejnym piśmie, „Frankfurter Zeitung”, najważniejszym w jego życiu, w którym zacznie drukować w 1924 roku. Pomysłodawcą zaangażowania Rotha do tej gazety był kierownik jej działu kulturalnego, Benno Reifenberg. Ożeniony z Polką, Marylą Józefą Mazurkiewicz, traktował Rotha jak brata. Cenił jego talent literacki i promował w gazecie, która drukowała nie tylko teksty publicystyczne, ale także kolejne utwory prozatorskie. Lata pracy w „Frankfurter Zeitung” uformowały Rotha zarówno jako publicystę, jak i powieściopisarza. Zakres spraw, jakie poruszał był bardzo rozległy, głównie jednak był jej korespondentem zagranicznym. Jako wysłannik tej gazety odbył podróże do Rosji, Albanii, Francji, Serbii i kilkakrotne do Polski. Z każdego odwiedzanego miejsca pisał list. Teksty te ułożyły się w olbrzymi tom „Listów z podróży”, wydany pośmiertnie przez przyjaciela Rotha, również pisarza, Hermanna Kestena. W Polsce odwiedził Warszawę, gdzie spotkał się z rodziną i literatami /zachowało się z tego spotkania wspomnienie Jana Parandowskiego/, Łódź, Kraków / w Pawłowicach wziął udział w zjeździe pisarzy u Ludwika Hieronima Morstina /, Lwów, Wilno i inne mniejsze miejscowości. Z korespondencji, które nadsyłał charakterystyczny jest list z Łodzi, w którym pisał m.in.: „Znam Łódź jeszcze z czasów wojny. Mogłem ją wtedy obejrzeć jedynie bardzo pobieżnie, ale przypominam sobie, że w stopniu silniejszym niż inne miasta Wschodu czasu wojny zachowało ono swoją atmosferę. Było ono od dawna, już właściwie od lat dwudziestych XIX wieku miastem etapowym, etapem merkantylizmu i przemysłu tekstylnego, terenem walki owych zdobywców, których celem jest nie terytorium, lecz po prostu rynek światowy”. W tym samym liście opisuje najświeższe wrażenia: „Wielokilometrowa ulica Piotrkowska jest dobrze oświetlona i zabrukowana na sposób europejski. Nieprawdopodobnie eleganckie kobiety. Niektóre wyglądają tak, jakby wprost z paryskich kawiarni przyleciały tutaj samolotem i rozsypano je malowniczo w pejzaż łódzkiego wieczoru.” Oprócz listów z podróży Roth pisał również recenzje teatralne i filmowe, omówienia książek / wśród nich znalazły się noty do „Podróży do Polski” Alfreda Döblina /, felietony na tematy społeczne i artystyczne. Ta współpraca będzie trwała do końca 1932 roku. Z „Frankfurter Zeitung” łączy się również debiut prozatorski Józefa Rotha. Wprawdzie drukował wcześniej krótkie opowiadania i inne formy literackie, ale za jego pierwszą powieść uważa się, drukowany w odcinkach na początku 1924 roku na łamach „FZ” Hotel Savoy. Utwór, według stwierdzenia samego autora dziejący się w Łodzi, opisuje przeżycia żołnierzy, wracających z niewoli rosyjskiej, dla których Łódź była etapem na drodze do ich ojczyzn i nowej w nich rzeczywistości. Bohater Hotelu Savoy Gabriel Dan szuka spokoju i ustabilizowanego życia w oparciu o odnalezioną rodzinę, ale nie znajduje go w niepewnej, biednej, powojennej rzeczywistości europejskiej. Poprzez losy szeregu charakterystycznych postaci na tle szarej codzienności sugeruje Roth zapowiedź przyszłych wybuchów społecznych. Odbijają się w niej jego ówczesne lewicowe poglądy. Roth bardzo cenił swoje debiutanckie dzieło i wielokrotnie powtarzał, że to jego najlepsza książka. Zapewne pisał ją wcześniej, bo już w tym samym 1924 roku „Frankfurter Zeitung” drukuje następną powieść, „Die Rebelion”/ nie tłumaczoną dotąd na język polski /. Jej bohater, Andreas Pum, podobnie jak Dan jest ofiarą wojny, tyle że nacechowaną dodatkowo inwalidztwem. I także on próbuje odnaleźć się w powojennym porządku. Powieść ta wydaje się bardziej dojrzała niż Hotel Savoy. Dotyczy to także stylu Rotha, który tutaj daje już mocno o sobie znać. Charakterystyczne krótkie, często powtarzane w ekspresyjny sposób zdania i ujawniany wielokrotnie motyw ironii zdradzają niepowtarzalny dukt tego pisma. Trzecia powieść z tego okresu Spinnennetz / Pajęczyna, nie tłumaczona na polski /, zapewne napisana najwcześniej, nie ukazała się za życia autora. Jej bohater, Teodor Lohse, wychodzi z wojny z ideałami siły i sukcesu za wszelką cenę, reprezentując tę część mieszczaństwa, która do władzy wyniesie Hitlera, występującego zresztą w powieści. Czy Roth nie był zadowolony z utworu, czy czuł, że Lohse to nie jego bohater, co spowodowało, że powieści nie zdecydował się opublikować, te pytania pozostają bez odpowiedzi. Następne lata okresu berlińskiego przynoszą kolejne utwory. Są wśród nich: Ucieczka bez kresu / 1927 /, Zipper i jego ojciec / 1928 /, Hiob /1930/, wszystkie znakomicie przetłumaczone na język polski przez Józefa Wittlina. Zipper znowu pokazuje powojenny świat szarości, chaosu i braku możliwości rozwoju. Odbija się w tej książce również wspominany już kompleks braku ojca autora. Hiob jest odejściem od typowej dla Rotha problematyki. Bohaterem jest tutaj prosty żyd, a jego los opiera autor na motywach biblijnego bohatera. Skromny nauczyciel pisma, wychowujący rodzinę według tradycyjnych zasad, ponosi życiową klęskę, obserwując jak jego dzieci odchodzą od religii, jak porzucają wartości, którym on oddał swe życie. Za nimi pojedzie do Ameryki, by tam przeżywać ich klęski, chorobę psychiczną córki i śmierć na wojnie syna. Kolejne ciosy i jego doprowadzą do rozstania z Bogiem. Powieść miała wielkie powodzenie, amerykańskie wydanie stało się bestsellerem, w Hollywood nakręcono jej adaptację. Wielbicielami Hioba byli Marlena Dietrich i Yehudi Menuhin. W Paryżu dokonano adaptacji teatralnej, której premiera odbyła się tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Autor jej zresztą już nie doczekał. W tym samym czasie, kiedy powstają Zipper i jego ojciec oraz Hiob Roth przemyśliwuje swoje bodaj największe dzieło. Jest nim Marsz Radetzky’ego. Druk w odcinkach w 1932 roku na łamach „Frankfurter Zeitung” wiosną 1932 roku poprzedził autor przedmową, co świadczy o samoświadomości autora wagi tej powieści. Pisze w niej m.in.: „Okrutna wola historii zburzyła moją starą ojczyznę, monarchię austro – węgierską. Kochałem tę ojczyznę, która pozwalała mi być jednocześnie patriotą i obywatelem pośród austriackich ludów. Kochałem cnoty i zalety tej ojczyzny i kocham jej błędy i słabości jeszcze dziś, choć już dawno umarła. A miała tych słabości wiele. Odpokutowała za nie swoim zgonem.” Marsz Radetzky’ego stanowi opus magnum Józefa Rotha, jest tym dziełem, z którym do dziś czytelnik najczęściej kojarzy jego nazwisko w historii dwudziestowiecznej literatury. Często nazywana sagą, ponieważ opisuje trzy pokolenia rodziny Trottów od zwycięskiej bitwy pod Solferino aż po kres monarchii. Jest dowodem, jak głęboko jej autor rozstał się z lewicowymi zapatrywaniami młodości, przechodząc zdecydowanie na stronę konserwatyzmu. Krytycy do dzisiaj podkreślają w niej mistrzostwo kompozycji, piękno języka, znakomity obraz epoki. Historia stale była obecna w życiu Rotha. U szczytu artystycznego powodzenia, 29 stycznia 1933 roku, na dzień przed objęciem władzy kanclerskiej przez Hitlera, Roth opuszcza Niemcy i udaje się na emigrację do Paryża. Zaczyna się ostatni i najtrudniejszy okres w jego biografii. Skończyła się współpraca z „Frankfurter Zeitung”. Zerwana została przyjaźń z Reifenbergami, skoro ci zdecydowali się pozostać w kraju i współpracować z III Rzeszą. Odtąd będzie pisał w czasopismach emigracyjnych, takich jak „Pariser Tageszeitung”, czy „Ősterreichische Post”. Roth był wyjątkowo bezkompromisowy w ocenie osób, sprzyjających reżimowi hitlerowskiemu, takich jak, skądinąd zupełnie nieporównywalni, Ernst Jünger, czy Stefan George. Pogłębia się trwający latami alkoholizm, który w końcu odbierze mu życie. Jego emigracyjna egzystencja upływa w kolejnych hotelach i kawiarniach, bo tylko w nich może pisać. Depresja, w której coraz bardziej się pogrąża, nie łamie mu jednak pióra. Jeszcze w roku wyjazdu z Niemiec pisze urocze, wizyjne opowiadanie Zawiadowca Fallmerayer, a w 1934 powieść Tarabas, którą nie dawno na polski powtórnie pięknie przetłumaczyła Sława Lisiecka. Inspiracją do jego napisania, według zwierzeń autora, były losy Polaka, oficera armii Hallera, który spotkawszy człowieka z dużą rudą brodą, rzucił się na niego i wytargał go za nią. Zachowanie to tak mu nie dawało spokoju, że w końcu odszukał poszkodowanego, uzyskał jego przebaczenie i oddał mu swój majątek. W tym samym 1934 roku powstaje jeszcze Der Antichrist, a trzy lata później Fałszywa waga, przetłumaczona przez Aleksandra Wata. Powracają w niej postaci innych książek, jak choćby Tarabasa, a każda strona, jak mówił sam Roth, „naznaczona jest melancholią, pesymizmem, niepokojem o fałszywie zważone losy ludzi świata”. Rok 1938 przynosi, uważaną za najlepsze dzieło okresu emigracyjnego, Kryptę kapucynów, która kontynuuje wątki Marsza Radetzky’ego, a kończy się anschlussem i wejściem do Wiednia wojsk hitlerowskich. Dwa ostatnie utwory Rotha, wydane już po jego śmierci to Der Lewiathan i Legenda o świętym pijaku, będąca szczególnym testamentem pisarza. Mimo tej literackiej aktywności emigracyjny Roth mało przypominał siebie z lat dwudziestych, kiedy bliski był ideałom socjalizmu. Wtedy ateista, w Paryżu stał się człowiekiem wierzącym i przeszedł na katolicyzm, a jednym z jego najbliższych przyjaciół został francuski myśliciel chrześcijański, Gabriel Marcel. Jego zbliżenie do spraw wiary zapewne związane było z ogólnym stanem ducha, w jakim się znajdował. Z depresji nie umiały go wyprowadzić kobiety, z którymi się wtedy wiązał. Najpierw od 1933 roku była to Andrea Manga Bell, mulatka, ex – żona króla afrykańskiego, władającego gdzieś na atlantyckim wybrzeżu Kamerunu, która przebywała wtedy w Europie, a po roku 1936 partnerką Rotha została Irmgard Keun, młoda aktorka, która porzuciła zawód na rzecz pisarstwa i jak on emigrantka. Z nią właśnie odbył ostatnią podróż do Polski. Mimo rosnącego uznania ze strony środowisk artystycznych, mimo zaproszeń, jakie otrzymywał, między innymi od Komitetu Pomocy Uchodźcom w Nowym Jorku, na którego czele stała żona prezydenta Roosevelta, Roth coraz bardziej czuł oddech śmierci na plecach. Z tą świadomością pisał ostatni utwór pod jakże znamiennym tytułem. Legenda o świętym pijaku opowiada historię Andrzeja Kartaka z Olszowic na Śląsku, który wyemigrował z kraju do pracy w kopalni we Francji, a utraciwszy pracę, przeniósł się do Paryża i wiódł życie clocharda, sypiając pod mostami Sekwany. Pogrążony w alkoholizmie, umiera nagle, a autor kończy utwór zdaniem - życzeniem: „Daj, Panie, nam wszystkim, nam pijakom, tak lekką i piękną śmierć.” Sam Roth umiera w Hopital Necker na peryferiach Paryża 27 maja 1939 roku, przeżywszy zaledwie 45 lat. Trzy dni później pochowano go na cmentarzu Thiais. Nad jego grobem zebrało się wielu pisarzy emigrantów, jak Kisch, Kesten, czy Zuckmayer. Była tam żona Stefana Zweiga, Frederike i obydwie partnerki pisarza z lat trzydziestych, Andrea Manga Bell i Irmgard Keun. Był także wysłannik Ottona Habsburga, jego sekretarz, hrabia Degenfeld. W tekstach, które ukazały się po śmierci pisarza, cytowano jego wypowiedzi sprzed pięciu lat w ankiecie dziennika „Pariser Tagblatt”, gdzie mówił: „Nie ma prawdziwie wartościowego talentu bez następujących właściwości: 1.współczucia dla ludzi uciskanych, 2.miłości do dobra, 3.nienawiści wobec zła, 4.odwagi, aby współczucie dla słabych, miłość do dobra, nienawiść wobec zła wypowiadać głośno i niedwuznacznie.”
autor tekstu i kurator projektu: Bogdan Tosza
autor tekstu i kurator projektu: Bogdan Tosza
Tagi: Bogdan Tosza, Hotel Savoy, Józef Roth