PROJEKT FILMOWY
Data publikacji: 25.06.2012
"Z Marcelem Ophülsem zetknąłem się po raz pierwszy za sprawą cztero-i-półgodzinnego dokumentu „Smutek i litość” („Le Chagrin et la Pitie”). Cieszę się, że publiczność łódzkiego festiwalu będzie mogła zobaczyć tę błyskotliwą wiwisekcję kolaboracji i zdrady, mentalności okupowanych i okupantów żyjących wspólnie we Francji lat 1940-44. Emblematyczną sceną tego filmu może być rozmowa z byłym kapitanem Wehrmachtu, Helmutem Tausendem. W 1968 roku na weselu córki obnosi on wojenne medale z kampanii we Francji i Rosji a na pytanie: „Chyba jednak wiedział Pan, co wtedy robiono Żydom?”, odpowiada: „Przepraszam, mówił Pan Żydom czy też młodzieży?” (Juden oder Jugend), cynicznie udając, że dokładnie nie pamięta lub czegoś nie dosłyszał …
Twórczości Maksa i Marcela Ophülsów nie jest w Polsce zbyt dobrze znana, chociaż obaj są artystami o ustalonej, światowej renomie. Z filmów ojca - Maksa Ophülsa w polskich kinach pojawiał się tylko „Le Plaisir” (1952) (pod tytułem „Dom pani Tellier”), będący adaptacją trzech opowiadań Maupassanta, który to film znalazł się w naszym programie. Telewizja publiczna w latach 90. przypomniała „Rondo” (1950) według Schnitzlera i „List od nieznajomej” (1948), oparty na motywach opowiadania Stefana Zweiga, w którym to filmie choreografia kamery wywiera po dziś dzień piorunujące wrażenie. To kino – inspirujące późniejszych wybitnych twórców takich, jak Stanley Kubrick i Jean-Luc Godard – cechuje niezwykłe połączenie narracyjnej i stylistycznej precyzji; sztuki opowiadania i sztuki kreacji obrazowej, pozostających w pełnej równowadze.
Dzieła Maksa i Marcela jest na tyle różna od siebie i realizowana w odmiennych gatunkach, że warto zapytać o historyczną i biograficzną wspólnotę doświadczeń ojca i syna. Jedną z płaszczyzn, które umożliwiają takie porównanie jest wątek przepracowania rodzinnej przeszłości. W jednym z wywiadów Marcel Opüls mówił tak: „Aby wszystko było jasne mówię to już teraz: jestem pół-Żydem. Mój ojciec był Żydem, moja matka Aryjką, niebieskooką blondynką, niemiecką aktorką z francuskim, niemieckim i amerykańskim paszportem. Gdy człowiek robi się starszy, ten rodzaj wykorzenienia nabiera wielkiego znaczenia – gdy widzi się rosnący w siłę nacjonalizm, gdy spotyka się ludzi twardo stąpających po ziemi i mających korzenie; perorujących o swoich odwiecznych korzeniach, o tym jak są z nich dumni, ponieważ ratują ich one przed anonimowością i standaryzacją.” Ojciec Marcela urodził się w bogatej rodzinie przemysłowców z Saarbrücken jako Max Oppenheimer – Ophüls to pseudonim artystyczny. Max tworzył pod pseudonimem na stanowcze życzenie własnego ojca, który nie chciał, aby poważny interes rodzinny był kojarzony z czymś tak niepoważnym i podejrzanym jak - teatr a następnie film. Marcel przyjmuje pseudonim ojca jako własne nazwisko – niekiedy tylko - w czasie pracy w niemieckiej telewizji, kiedy chce uciec od skojarzeń z uwielbianym ojcem – podpisuje materiały dziennikarskie nazwiskiem matki – sygnując je jako Marcel Wahl.
Marcel Ophüls jest tym, który o dziedzictwie ojca mówił jako o darze, ale i brzemieniu: „niełatwo być synem Maksa”, „to ojciec był wybitnym reżyserem, nie ja”. Uhonorowany Oscarem twórca unikalnych esejów dokumentalnych, w rozmowach z dziennikarzami nie raz w przewrotny sposób deprecjonował swoje dokonania. Jest w tej sytuacji Bloomowski lęk przed wpływem i potrzeba wypracowania własnej, unikalnej dykcji, która uwolni go od uciążliwości wszelkich porównań. Rozmowy w filmach Marcela przykuwają do fotela, irytują, ale nie pozwalają się oderwać: wywiad ze Albertem Speerem, Slobodanem Miloševićem (jako „serbskim szekspirologiem”), Marthą Gelhorn – reporterką wojenną i towarzyszką życia Hemingwaya. Jego słynna technika prowadzenia wywiadów – tzw. sarkazm śledczy – nie oznacza stawiania się w pozycji nadrzędnej wobec rozmówców. Jest to dobrze widoczne w jego „November Days” (1991), gdzie przysłuchując się opowieści Marcusa Wolfa, generała Stasi – Ophüls nieoczekiwanie odnotowuje analogię: „Obaj nasi ojcowie mieli żydowskie korzenie, obaj komunizowali (bo któż nie komunizowała w Weimarze …), obaj byli artystami. Tylko, że Pański ojciec wyjechał w 1933 roku do Moskwy, mój zaś do Hollywood, bo był filmowcem i chciał pracować w tym zawodzie”. Konkluzja mówiąca o historycznej przypadkowości, o polityce jako losie, który kształtuje naszą tożsamość – na co zwrócił niegdyś uwagę Goethe - brzmiała: „mógłbym być Tobą” – zbrodniarzem, ale miałem więcej szczęścia.
Świadomy powrót do filmów ojca – cytowanie ich we własnych filmach Marcela Ophülsa - od „Z Mayerling do Sarajewa” (1940), „Libelei” (1933), do „Loli Montès” (przy jej produkcji syn pozostawał asystentem ojca), anegdoty o ojcu – to cechy charakterystyczne jego późnej, opalizującej autobiograficznymi odniesieniami twórczości Marcela. Jedynym filmem, przy którym wspólnie pracowali ojciec i syn jest wspomniana wyżej „Lola Montès” – historia słynnej kurtyzany, kochanki Liszta i Ludwika Bawarskiego. Dają się tutaj uchwycić in nuce wszystkie ważne dla twórczości Ophülsów wątki. W oszałamiającej scenografii Jurija Annenkowa amerykański cyrk Barnuma staje się metaforą sceny świata. Na długo przed Federico Fellinim (urzeczonego tym filmem Maksa Ophülsa w nie mniejszym stopniu niż Stanley Kubrick) cyrk pojawia się tu także jako antecedencja telewizyjnego show, fałszującego tożsamość uczestników spektaklu. Europejski okres życia Loli poznajemy w kolejnych retrospekcjach, które obramowane zostają ich cyrkowa parodią z Lolą w roli głównej. Nie po raz pierwszy u Maksa pojawia się w tym filmie postać mistrza ceremonii, wodzireja i narratora – kreującego dla odbiorców pochłaniająca ich fikcję. Publicysta, dziennikarz telewizyjny, komentator polityczny jest w „Reporterach wojennych Marcela kimś bardzo podobnie usytuowanym – inscenizującym rzeczywistość cynikiem. Nie ma przypadku w tym, że Marcel Ophuls odsłaniając uwarunkowania medialnego obrazu ginącego Sarajewa, cytuje właśnie „Lolę Montès” – przenosin konotacje cyrku wystawiającego w żywych obrazach życie kurtyzany – na medium informacyjne, obnażając jego prawdziwa naturę .
Na projekt „Max i Marcel” składają się nie tylko realizacje obu reżyserów: „Lola Montès” (1954) i „Le Plaisir” (1952) Maksa Ophülsa oraz „Smutek i litość” (1969) i „Reporterzy wojenni” (1974) Marcela Ophülsa, ale także film dokumentalny poświęcony ojcu przez syna, dotyczący tego, co za kulisami – kuchni filmowej „Max by Marcel” (2004). Twórczość filmowa ojca i syna stanowi w proponowanej tutaj optyce część doświadczenia żydowskiej inteligencji Berlina i Wiednia (która przez Amsterdam, Moskwę, Paryż) docierała do Hollywood i ponownie do Paryża. Jest to obszar międzykulturowego dialogu, którego centralne motywy i wątki przeniesione zostały z bliskiej nam kultury środkowo- i wschodnioeuropejskiej: wiedeńskich sztuk bulwarowych, felietonów Karla Kraussa, sztuki aktorskiej Karla Valentina, teatru Brechta i sztuki scenograficznej Jurija Annenkowa. W towarzyszących pokazom filmowym dyskusjach będziemy chcieli pójść tropem niecodziennych biografii obu twórców. Cykl spotkań „Max i Marcel” zwieńczy ważne wydarzenie – pokaz Wiktora Skoka, lidera i wokalisty grupy JUDE oraz wydawcy undergroundowego zina PLUS ULTRA - „Remix Ophüls”, w którym konstelacja fragmentów muzycznych i projekcji układów montażowych tworzonych z ujęć zaczerpniętych z filmów Maksa i Marcela ukaże ideę kina potencjalnego, historycznie nieurzeczywistnionego, choć możliwego."
autorem tekstu jest kurator projektu "Max i marcel Ophüls" - Tomasz Majewski
Twórczości Maksa i Marcela Ophülsów nie jest w Polsce zbyt dobrze znana, chociaż obaj są artystami o ustalonej, światowej renomie. Z filmów ojca - Maksa Ophülsa w polskich kinach pojawiał się tylko „Le Plaisir” (1952) (pod tytułem „Dom pani Tellier”), będący adaptacją trzech opowiadań Maupassanta, który to film znalazł się w naszym programie. Telewizja publiczna w latach 90. przypomniała „Rondo” (1950) według Schnitzlera i „List od nieznajomej” (1948), oparty na motywach opowiadania Stefana Zweiga, w którym to filmie choreografia kamery wywiera po dziś dzień piorunujące wrażenie. To kino – inspirujące późniejszych wybitnych twórców takich, jak Stanley Kubrick i Jean-Luc Godard – cechuje niezwykłe połączenie narracyjnej i stylistycznej precyzji; sztuki opowiadania i sztuki kreacji obrazowej, pozostających w pełnej równowadze.
Dzieła Maksa i Marcela jest na tyle różna od siebie i realizowana w odmiennych gatunkach, że warto zapytać o historyczną i biograficzną wspólnotę doświadczeń ojca i syna. Jedną z płaszczyzn, które umożliwiają takie porównanie jest wątek przepracowania rodzinnej przeszłości. W jednym z wywiadów Marcel Opüls mówił tak: „Aby wszystko było jasne mówię to już teraz: jestem pół-Żydem. Mój ojciec był Żydem, moja matka Aryjką, niebieskooką blondynką, niemiecką aktorką z francuskim, niemieckim i amerykańskim paszportem. Gdy człowiek robi się starszy, ten rodzaj wykorzenienia nabiera wielkiego znaczenia – gdy widzi się rosnący w siłę nacjonalizm, gdy spotyka się ludzi twardo stąpających po ziemi i mających korzenie; perorujących o swoich odwiecznych korzeniach, o tym jak są z nich dumni, ponieważ ratują ich one przed anonimowością i standaryzacją.” Ojciec Marcela urodził się w bogatej rodzinie przemysłowców z Saarbrücken jako Max Oppenheimer – Ophüls to pseudonim artystyczny. Max tworzył pod pseudonimem na stanowcze życzenie własnego ojca, który nie chciał, aby poważny interes rodzinny był kojarzony z czymś tak niepoważnym i podejrzanym jak - teatr a następnie film. Marcel przyjmuje pseudonim ojca jako własne nazwisko – niekiedy tylko - w czasie pracy w niemieckiej telewizji, kiedy chce uciec od skojarzeń z uwielbianym ojcem – podpisuje materiały dziennikarskie nazwiskiem matki – sygnując je jako Marcel Wahl.
Marcel Ophüls jest tym, który o dziedzictwie ojca mówił jako o darze, ale i brzemieniu: „niełatwo być synem Maksa”, „to ojciec był wybitnym reżyserem, nie ja”. Uhonorowany Oscarem twórca unikalnych esejów dokumentalnych, w rozmowach z dziennikarzami nie raz w przewrotny sposób deprecjonował swoje dokonania. Jest w tej sytuacji Bloomowski lęk przed wpływem i potrzeba wypracowania własnej, unikalnej dykcji, która uwolni go od uciążliwości wszelkich porównań. Rozmowy w filmach Marcela przykuwają do fotela, irytują, ale nie pozwalają się oderwać: wywiad ze Albertem Speerem, Slobodanem Miloševićem (jako „serbskim szekspirologiem”), Marthą Gelhorn – reporterką wojenną i towarzyszką życia Hemingwaya. Jego słynna technika prowadzenia wywiadów – tzw. sarkazm śledczy – nie oznacza stawiania się w pozycji nadrzędnej wobec rozmówców. Jest to dobrze widoczne w jego „November Days” (1991), gdzie przysłuchując się opowieści Marcusa Wolfa, generała Stasi – Ophüls nieoczekiwanie odnotowuje analogię: „Obaj nasi ojcowie mieli żydowskie korzenie, obaj komunizowali (bo któż nie komunizowała w Weimarze …), obaj byli artystami. Tylko, że Pański ojciec wyjechał w 1933 roku do Moskwy, mój zaś do Hollywood, bo był filmowcem i chciał pracować w tym zawodzie”. Konkluzja mówiąca o historycznej przypadkowości, o polityce jako losie, który kształtuje naszą tożsamość – na co zwrócił niegdyś uwagę Goethe - brzmiała: „mógłbym być Tobą” – zbrodniarzem, ale miałem więcej szczęścia.
Świadomy powrót do filmów ojca – cytowanie ich we własnych filmach Marcela Ophülsa - od „Z Mayerling do Sarajewa” (1940), „Libelei” (1933), do „Loli Montès” (przy jej produkcji syn pozostawał asystentem ojca), anegdoty o ojcu – to cechy charakterystyczne jego późnej, opalizującej autobiograficznymi odniesieniami twórczości Marcela. Jedynym filmem, przy którym wspólnie pracowali ojciec i syn jest wspomniana wyżej „Lola Montès” – historia słynnej kurtyzany, kochanki Liszta i Ludwika Bawarskiego. Dają się tutaj uchwycić in nuce wszystkie ważne dla twórczości Ophülsów wątki. W oszałamiającej scenografii Jurija Annenkowa amerykański cyrk Barnuma staje się metaforą sceny świata. Na długo przed Federico Fellinim (urzeczonego tym filmem Maksa Ophülsa w nie mniejszym stopniu niż Stanley Kubrick) cyrk pojawia się tu także jako antecedencja telewizyjnego show, fałszującego tożsamość uczestników spektaklu. Europejski okres życia Loli poznajemy w kolejnych retrospekcjach, które obramowane zostają ich cyrkowa parodią z Lolą w roli głównej. Nie po raz pierwszy u Maksa pojawia się w tym filmie postać mistrza ceremonii, wodzireja i narratora – kreującego dla odbiorców pochłaniająca ich fikcję. Publicysta, dziennikarz telewizyjny, komentator polityczny jest w „Reporterach wojennych Marcela kimś bardzo podobnie usytuowanym – inscenizującym rzeczywistość cynikiem. Nie ma przypadku w tym, że Marcel Ophuls odsłaniając uwarunkowania medialnego obrazu ginącego Sarajewa, cytuje właśnie „Lolę Montès” – przenosin konotacje cyrku wystawiającego w żywych obrazach życie kurtyzany – na medium informacyjne, obnażając jego prawdziwa naturę .
Na projekt „Max i Marcel” składają się nie tylko realizacje obu reżyserów: „Lola Montès” (1954) i „Le Plaisir” (1952) Maksa Ophülsa oraz „Smutek i litość” (1969) i „Reporterzy wojenni” (1974) Marcela Ophülsa, ale także film dokumentalny poświęcony ojcu przez syna, dotyczący tego, co za kulisami – kuchni filmowej „Max by Marcel” (2004). Twórczość filmowa ojca i syna stanowi w proponowanej tutaj optyce część doświadczenia żydowskiej inteligencji Berlina i Wiednia (która przez Amsterdam, Moskwę, Paryż) docierała do Hollywood i ponownie do Paryża. Jest to obszar międzykulturowego dialogu, którego centralne motywy i wątki przeniesione zostały z bliskiej nam kultury środkowo- i wschodnioeuropejskiej: wiedeńskich sztuk bulwarowych, felietonów Karla Kraussa, sztuki aktorskiej Karla Valentina, teatru Brechta i sztuki scenograficznej Jurija Annenkowa. W towarzyszących pokazom filmowym dyskusjach będziemy chcieli pójść tropem niecodziennych biografii obu twórców. Cykl spotkań „Max i Marcel” zwieńczy ważne wydarzenie – pokaz Wiktora Skoka, lidera i wokalisty grupy JUDE oraz wydawcy undergroundowego zina PLUS ULTRA - „Remix Ophüls”, w którym konstelacja fragmentów muzycznych i projekcji układów montażowych tworzonych z ujęć zaczerpniętych z filmów Maksa i Marcela ukaże ideę kina potencjalnego, historycznie nieurzeczywistnionego, choć możliwego."
autorem tekstu jest kurator projektu "Max i marcel Ophüls" - Tomasz Majewski
Tagi: DOM, Kino Cytryna, Lola Montes, Marcel Ophuls, max by Marcel, Max Ophuls, Off Piotrkowska, PREXER, Reporterzy wojenni, Smutek i litosc, Tomasz Majewski, Wiktor Skok